Dla mnie nic nie było niemożliwe. Nic nie mogło mnie złamać, zmusić do poddania się. Byłam osobą twardo stąpającą po ziemi, praktyczną i pewną siebie młodą kobietą. Wiedziałam czego chcę i uparcie do tego dążyłam. Nie miałam w zwyczaju rezygnować z marzeń tylko dlatego, że droga do nich prowadząca była wyboista.
Tak było i tym razem. Znów stałam przez trudnym zadaniem – rozmową z Michałem, który dopiero co ochłonął po ostatniej kłótni dotyczącej naszego związku na odległość. Powiedzenie mu teraz o moim nagłym wyjeździe było po prostu dolewaniem oliwy do ognia, który wciąż jeszcze płonął w jego duszy.
- Popatrz tylko, jaka urocza – zachwyciła się Sandra trzymaną w ręku sukienką. - I na dodatek przeceniona. - Chcesz przymierzyć?
- Nie. Wolę coś... mniej jaskrawego.
- Tak, najlepiej kupuj tylko czarne rzeczy. Mnie się ona bardzo podoba. Idę do przymierzalni.
Kiwnęłam tylko głową i dalej przesuwałam wieszaki, ledwo widząc wiszące na nich ubrania. Za cztery dni miałam lecieć do Hiszpanii, a zupełnie nie byłam gotowa. Sandra wyciągnęła mnie na zakupy twierdząc, że gorąca Hiszpania to nie to samo co Polska, i że potrzeba mi zupełnie innych ubrań niż te, które miałam w szafie.
Gołym okiem było widać, że Sandra chciałaby być na moim miejscu. Była jednak najlepszą przyjaciółką na świecie i cieszyła się razem ze mną. Dla niej wszystko było wielką, wakacyjną przygodą. Wymyśliła już co najmniej trzy łzawe, cztery miłosne i dwa kryminalne scenariusze tych wakacji.
Każdy z nich kwitowałam śmiechem. Ja miałabym się zakochać w dopiero co poznanym chłopaku? Ja miałabym zostać świadkiem morderstwa w ciemnej i pustej uliczce? Ja miałabym stracić pamięć i błąkać się samotna po Hiszpanii?
Nigdy. Każdy ale nie ja. To było po prostu do mnie zupełnie niepodobne. Ja w planach miałam zwiedzanie galerii i starych kościołów, opalanie się na ławce w parku, zakupy na zatłoczonym bazarze i spacery ulicami najpiękniejszego miasta pod słońcem.
- Hej, a co powiesz na karierę modelki? - zagaiła Sandra, kiedy stałyśmy w kolejce do kasy. - Sławna modelka ulega wypadkowi i nie może wziąć udziału w sesji. Ludzie z gazety są zrozpaczeni i nagle jedne z nich widzi ciebie. No i dlaczego się śmiejesz?
Tak było i tym razem. Znów stałam przez trudnym zadaniem – rozmową z Michałem, który dopiero co ochłonął po ostatniej kłótni dotyczącej naszego związku na odległość. Powiedzenie mu teraz o moim nagłym wyjeździe było po prostu dolewaniem oliwy do ognia, który wciąż jeszcze płonął w jego duszy.
- Popatrz tylko, jaka urocza – zachwyciła się Sandra trzymaną w ręku sukienką. - I na dodatek przeceniona. - Chcesz przymierzyć?
- Nie. Wolę coś... mniej jaskrawego.
- Tak, najlepiej kupuj tylko czarne rzeczy. Mnie się ona bardzo podoba. Idę do przymierzalni.
Kiwnęłam tylko głową i dalej przesuwałam wieszaki, ledwo widząc wiszące na nich ubrania. Za cztery dni miałam lecieć do Hiszpanii, a zupełnie nie byłam gotowa. Sandra wyciągnęła mnie na zakupy twierdząc, że gorąca Hiszpania to nie to samo co Polska, i że potrzeba mi zupełnie innych ubrań niż te, które miałam w szafie.
Gołym okiem było widać, że Sandra chciałaby być na moim miejscu. Była jednak najlepszą przyjaciółką na świecie i cieszyła się razem ze mną. Dla niej wszystko było wielką, wakacyjną przygodą. Wymyśliła już co najmniej trzy łzawe, cztery miłosne i dwa kryminalne scenariusze tych wakacji.
Każdy z nich kwitowałam śmiechem. Ja miałabym się zakochać w dopiero co poznanym chłopaku? Ja miałabym zostać świadkiem morderstwa w ciemnej i pustej uliczce? Ja miałabym stracić pamięć i błąkać się samotna po Hiszpanii?
Nigdy. Każdy ale nie ja. To było po prostu do mnie zupełnie niepodobne. Ja w planach miałam zwiedzanie galerii i starych kościołów, opalanie się na ławce w parku, zakupy na zatłoczonym bazarze i spacery ulicami najpiękniejszego miasta pod słońcem.
- Hej, a co powiesz na karierę modelki? - zagaiła Sandra, kiedy stałyśmy w kolejce do kasy. - Sławna modelka ulega wypadkowi i nie może wziąć udziału w sesji. Ludzie z gazety są zrozpaczeni i nagle jedne z nich widzi ciebie. No i dlaczego się śmiejesz?
***
Poranne zakupy z przyjaciółką wprawiły mnie w bardzo dobry humor. Znowu czułam się silna i na właściwej drodze, która wiodła poprzez wakacje w Hiszpanii do studiowania w Krakowie.
Wchodząc do kawiarni, w której umówiłam się z Michałem, nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Witaj skarbie. To co zwykle?
- Tak.
Przez pierwsze dziesięć minut omijaliśmy drażliwe tematy i rozmawialiśmy głównie o ślubie Zuzy. Michał nieśmiało wspomniał, że nawet się nie zorientujemy a sami będziemy organizowali nasz ślub.
Spojrzałam na niego z naganą mówić, że póki co ślubu nie planuję. Widząc jednak jego zaskoczoną minę, zaczęłam się tłumaczyć.
Dopiero co zaczynam studia. Teraz chcę się skupić na nich. Na ślub zawsze będzie czas. Ale studia? Teraz jest pora, żeby zdobywać wykształcenie.
- A czy ja mówię, że już teraz chcę się żenić?
- Po co więc mówić o czymś, czego jeszcze nie planujemy?
***
Poranne zakupy z przyjaciółką wprawiły mnie w bardzo dobry humor. Znowu czułam się silna i na właściwej drodze, która wiodła poprzez wakacje w Hiszpanii do studiowania w Krakowie.
Wchodząc do kawiarni, w której umówiłam się z Michałem, nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Witaj skarbie. To co zwykle?
- Tak.
Przez pierwsze dziesięć minut omijaliśmy drażliwe tematy i rozmawialiśmy głównie o ślubie Zuzy. Michał nieśmiało wspomniał, że nawet się nie zorientujemy a sami będziemy organizowali nasz ślub.
Spojrzałam na niego z naganą mówić, że póki co ślubu nie planuję. Widząc jednak jego zaskoczoną minę, zaczęłam się tłumaczyć.
Dopiero co zaczynam studia. Teraz chcę się skupić na nich. Na ślub zawsze będzie czas. Ale studia? Teraz jest pora, żeby zdobywać wykształcenie.
- A czy ja mówię, że już teraz chcę się żenić?
- Po co więc mówić o czymś, czego jeszcze nie planujemy?
***
Ugryzłem się w język. Z Martą już tak było. Nigdy nie marnowała czasu i energii na coś, na czym jej nie zależało. Snucie takich planów, które mogły być wprowadzone w życie dopiero za kilka lat, nie było w jej stylu. Oczywiście lubiła planować na przód, ale nie rzeczy, co do których nie była pewna czy się wydarzą.
Dlatego odebrałem to jako ostrzeżenie. Kochałem ją i byłem pewien, że to z nią chcę spędzić resztę życia. Zrobiłbym wszystko, czego tylko by ode mnie zażądała.
Przecież zawsze tak robiłem. Wszystko dla niej. Inwestowałem stale w nasz związek. Poświęcałem swój czas, swoje marzenia, swoją wolność. Żeby tylko udało nam się być ze sobą. Żebyśmy mogli za kilka lat spojrzeć w przeszłość i powiedzieć sobie, że warto było walczyć.
To Marta mnie tego nauczyła. Jej też na mnie zależało. Nie należała do dziewczyn, które boją się mówić o swoich uczuciach, odsłaniać się. Była zbyt pewna tego, że nie pozwoli mi odejść.
A teraz nagle zaczynało do mnie docierać, że z nas dwojga to ja mogę się przeliczyć. Za mocno uwierzyłem w nią, w nas.
- Michał, słuchasz mnie? - Spojrzała na mnie zagniewana.
- Przepraszam, zamyśliłem się. O czym mówiłaś?
- Muszę ci powiedzieć o czymś bardzo dla mnie ważnym.
Zacisnąłem dłonie na brzegu stolika. Czyżby miała zamiar wracać do tematu studiów? Naprawdę nie mogła z tym poczekać, aż będzie pewna czy się dostała?
- Ja też mam ci coś do powiedzenia.
- Tak? - zdziwiona uniosła brwi. - Więc mów pierwszy.
- Nie, najpierw ty.
- Nie, nie. Mów.
Uśmiechnąłem się szeroko widząc, jak wpatruje się we mnie z napięciem. Zazwyczaj to ona miewała dla mnie niespodzianki, szalone pomysły, które zaczynała realizować nim ja się o wszystkim dowiedziałem. Ogromną frajdę sprawiało jej mówienie mi o rzeczach dla mnie ważnych, na które nie miałem większego wpływu. No cóż, teraz to ja miałem postawić ją przed faktem dokonanym.
***
Patrzyłam zaciekawiona jak wyciąga z plecaka, z którym nigdy się nie rozstawał, białą kopertę.
- Co to jest? - nie wytrzymałam. Pochyliłam się nad stolikiem i patrzyłam na niego z uporem. On jednak, jak na złość, trzymał mnie w niepewności.
Chwycił kopertę w dłonie, z dala ode mnie, i uśmiechał się rozbrajająco.
- To jest coś, o czymś już kiedyś rozmawialiśmy.
- Tak? - robiłam się coraz bardziej podejrzliwa. - Kiedy?
- Jakiś rok temu – odpowiedział niedbale. - Ale w tym roku jest to jak najbardziej aktualne. Pomyślałem sobie, że to będzie dobry sposób za zapomnieniu o naszej ostatniej kłótni.
- No powiedzże wreszcie, co to jest.
- Proszę. - Wyciągnął rękę i podał mi kopertę.
Prawie jęknęłam, kiedy zobaczyłam logo linii lotniczych. Od razy przypomniałam sobie nasze plany sprzed roku.
- Całe cztery tygodnie w gorącym słońcu Florencji. Romantyczne kolacje w uroczych kawiarenkach, Biblioteka Laurenziana, Pałac Medyceuszy.
- Most Złotników – szepnęłam.
Ile to czasu zajęły nam rozmowy o bajecznych wakacjach we Włoszech? We Florencji mieszkał kuzyn Michała, który już od dawna go do siebie zapraszał. W zeszłym roku jednak uległ on poważnemu wypadkowi samochodowemu i nasz wyjazd nie wypalił. Ale teraz...
Michał musiał z nim wszystko uzgodnić za moimi plecami. Kochany, chciał mi zrobić niespodziankę. Wiedział, jaka byłam rok temu zawiedziona.
- Mam nadzieję, że nie wyrzuciłaś przewodników, które kupiliśmy w zeszłym roku.
- Oczywiście, że nie.
Tak po prawdzie, to pozbyłam się ich już dawno temu. Nie chciałam, żeby zajmowały miejsce i tylko przypominały mi o mieście, którego nie dane mi było zwiedzić.
- Wylatujemy za dwa tygodnie.
Gdybym w tym momencie stała, jak nic bym się zachwiała.
- Za dwa tygodnie? - zerknęłam na datę biletów. 16 lipca.
Nagle poczułam wibracje mojej komórki. Wyjęłam ją z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła moja pracodawczyni.
- Udusisz mnie, Martuniu. I będziesz miała do tego pełne prawo – powiedziała kobieta zamiast przywitania.
- Co się stało? - spytałam, w duchu mając nadzieję, że jednak ich wyjazd do Hiszpanii się nie odbędzie. Nie chciałam ich rozczarowywać i w ostatniej chwili zmieniać decyzję, ale naprawdę wolałam jechać do Florencji z Michałem.
Z drugiej strony byłam bardzo słowną osobą. Zawsze dotrzymywałam obietnic. Mogło mi to być wybitnie nie na rękę, kolidować z innymi moimi planami, ale jeśli coś komu obiecywałam, nigdy nie zawodziłam. Wiedziałam, że jeśli zrobię to chociaż raz ludzie przestaną mi tak bezgranicznie ufać.
Musiałam jednak wycofać się z tego wyjazdu z Sielickimi. Po prostu musiałam, jeśli chciałam zatrzymać Michała przy sobie.
- Niepotrzebnie mówiłam dyrektorowi gdzie jedziemy na te wakacje. Wiesz co on wymyślił? Że skoro i tak będę w Madrycie, równie dobrze mogę tam pracować. Wyobrażasz to sobie? Cofnął zgodę na urlop. Mam jechać tam służbowo. Niby będę miała czas, żeby trochę odpocząć i pozwiedzać, ale na mojej głowie będzie przedłużenie umowy z naszymi klientami stamtąd. To naprawdę duża firma odzieżowa, bardzo zależy nam na współpracy z nimi. Będę musiała się naprawdę postarać przedstawiając im nasze projekty na przyszły sezon. Ale i tak najgorzej będzie, kiedy oni jednak podpiszą tę umowę. Bo wtedy będę musiała chodzić na spotkania, żeby wszystko z nimi ustalić. - Słuchałam lamentów kobiety, z góry wiedząc do czego to prowadzi. - Wiem, że obiecaliśmy ci wspaniałe wakacje i mnóstwo wolnego czasu, ale nie mamy wyjścia. Paweł nie zaopiekuje się sam dziewczynkami. A ja nie będę pewnie miała nawet siły, żeby zabrać je na spacer. Proszę, nie zniechęcaj się jednak. Obiecuję, że nie zamkniemy cię w domu. Marto?
No i co ja miałam jej odpowiedzieć? Jak mogłam teraz zostawić ją i jej męża? Pan Sielicki był niewidomy, na dodatek był roztrzepanym muzykiem, który nie potrafił opiekować się własnymi dziećmi. A już na pewno nie w obcym mieście, w obcym domu. Gdybym z nimi nie pojechała, musieliby zatrudnić jakąś opiekunkę do dziewczynek.
Jak jednak miałam tak rozczarować Michała? Zerknęłam na niego. Siedział cały rozpromieniony udając, że nie przysłuchuje się mojej rozmowie. Prawie widziałam, jak planuje nasze wspólne wakacje. Tak bardzo chciałam z nim jechać.
Ale czy życie musi się składać z samych przyjemności? Czy naprawdę powinniśmy stawiać własne pragnienia ponad wszystko? A co z obietnicami? Co z zaufaniem innych.
***
Wspaniałe pałace, ogrody, urocze kamieniczki. Rozległe winnice, i przede wszystkim wielkie, gorące słońce. Już prawie czułem jego promienie na skórze.
- To żadne problem, naprawdę. Jestem pewna, że znajdę czas na zwiedzenie miasta. Przecież będę mogła zabrać ze sobą dziewczynki.
Nadstawiłem ucha, przysłuchując się rozmowie Marty. O czym on, do diabła, mówiła? Jakie miasto ona chciała zwiedzać z dziewczynkami? Domyśliłem się, że chodzi jej o Dominikę i Lucynę. A więc musiała rozmawiać z ich matką.
Jakie miasto jednak miałaby zwiedzać? Poznań?
- Doskonale panią rozumiem. Nie, nie mam żalu. Tak, wiem. Oczywiście. Na pewno będzie cudownie. Do zobaczenia na lotnisku. Do widzenia.
Siedziałem sztywno na niewygodnym krześle czując, jak ogarniają mnie złe przeczucia.
Na lotnisku?
Nagle przypomniałem sobie, że Marta chciała mi o czymś ważnym powiedzieć.
- Co takiego chciałaś mi powiedzieć? - rzuciłem sucho. Jej mina nie wróżyła niczego dobrego.
- Michał, proszę, nie wściekaj się.
Po takim wstępie byłem oczywiście pewien, że się wścieknę. Wziąłem kilka głębokich oddechów i spojrzałem Marcie w oczy.
- Państwo Sieliccy poprosili mnie, żebym pojechała z nimi na wakacje i pomogła im zająć się dziewczynkami. Ich znajomi z Hiszpanii przyjeżdżają do Polski, więc moglibyśmy zamieszkać w ich domu w Madrycie.
- Odmów im.
- Nie mogę. Już obiecałam. - Wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Nie zwracałem na to uwagi. Sam czułem się zdradzony. To ja miałem ochotę się rozpłakać. I krzyknąć na nią, żeby się opamiętała. - Pani Sielicka będzie musiała tam trochę popracować, a jej mąż, sam wiesz. Muszę im pomóc.
- Odwołaj tamten wyjazd.
- Nie mogę. - Po jej policzkach zaczęły spływać pierwsze łzy. Choć serce krajało mi się na ten widok, nie mogłem ustąpić. Nie tym razem. Nie byłem nawet całkiem pewien, czy to szczere łzy.- Obiecałam im jeszcze zanim powiedziałeś mi o Florencji, oni liczą na mnie. Gdybyś powiedział mi o swoich planach wcześniej! Gdybyś tylko nie załatwiał wszystkiego za moimi plecami! Tak się nie robi!- Nagle postanowiła zaatakować mnie.
- Oczywiście, to moja wina.
- To twój kuzyn, możesz przełożyć termin wyjazdu. O tydzień. Wrócę z Hiszpanii i..-
- Nie.
- Dlaczego jesteś takie uparty? Zrozum mnie.
- Próbuję, naprawdę próbuję. - Schowałem bilety z powrotem do plecaka i wstałem. Bez słowa wyszedłem z kawiarni.
Nie mogłem jej ulec. Tym razem to ona miała zrobić tak, jak ja chciałem.
I jak poszło mi tym razem?
Postanowiłam napisać ten rozdział z perspektywy dwóch osób, żeby lepiej pokazać walkę stale toczącą się w umysłach Marty i Michała. Zależy mi, żeby nie były to szablonowe postaci - ona biedna, zahukana i do szaleństwa zakochana delikatna romantyczka, on - myślący tylko o sobie i nie liczący się z pragnieniami innych zimny dupek.
Każdy z nas ma się za lepszego niż w rzeczywistości jest. Moment poznania prawdy jest dla każdego wielkim szokiem.
O tym właśnie jest to opowiadanie.
Nie wiem co powiedzieć o Marcie...trochę dziwnie potraktowała swojego chłopaka, ale z drugiej strony, pewnie sama nie postapiłabym inaczej. Bo jak mogłabym zostawic tę rodzinkę w potrzebie? Żal mi Marty, ale zarazem też i Michała...mam sprzeczne uczucia:)
OdpowiedzUsuńPs. Informuj mnie o nn. Dodaję też do linków.^^
http://w-poszukiwaniu-marzenia.blogspot.com/
Czytałam twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że mnie zaciekawiło. Hm, cóż mogę powiedzieć na temat tego rozdziału - postąpiłabym tak samo jak Marta, również pomogłabym owej rodzinie w potrzebie, jednak nie rozumiem dlaczego Michał nie potrafi jej zrozumieć i postawić się na jej miejscu.
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga i zachęcam do skomentowania oraz przeczytania losów Melanie,
www.love-a-winner.blogspot.com
To jeszcze raz ja. Mam pytanie odnośnie aranżacji bloga. Mogłabyś mi powiedzieć jak zrobiłaś z boku opowiadania bohaterów? Tak żeby ich opis wyświetlał się bezposrednio po kliknięciu na tę stronie, a nie także w postach ;]
OdpowiedzUsuńW układzie dodałam gadżet "strony". Później w menu po lewej wybrałam znowu "strony" i tam napisałam jakby osobną notkę, która jednak notką nie jest a tylko taką zakładką.
UsuńJesteś nadal zaciekawiona losami głównej bohaterki mojego opowiadania - Melanie i nadal chcesz zagłębiać się w jej życie? Jeśli tak, zapraszam na nowy 4 już rozdział.
OdpowiedzUsuńwww.love-a-winner.blogspot.com
Po tym rozdziale nie wiem, co myśleć o głównej parze Twojego opowiadania. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego Michał nie chce zrozumieć Marty. Lub przynajmniej pomyśleć, co by zrobił w jej sytuacji.
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że Marta zrobi wszystko dla swojego związku. A tu taka niespodzianka.
Ogólnie rozdział bardzo fajny. Sądzę, że podjęłaś dobrą decyzję, żeby pisać z perspektywy i Marty, i Michała.
Pozdrawiam
Może i Michał jest egoistą, ale rozumiem go, że ma dziewczynę, na której mu zależy i chce z nią spędzić całe życie, a Marta też podjęła decyzję bez konsultacji z nim. Bardzo przyjemnie się czyta, parę literówek może, ale nieważne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, POOL
bardzo fajnie czytało się rozmyślania michała, ale ja nie jestem zwolennikiem takie formy. jak pisze w pierwszej osobie to tylko o jednym bohaterze, jakoś tak mam już przyzwyczajenie z książek. Ale tutaj wyszło to całkiem fajnie. i nie wiem już, co mam myśleć. Z jednej strony michał się postarał i miał prawo sie zdenerwowac na marte, ale z drugiej powinien tez zrzumiec, że wbrew pozorom to jej praca. z kolei zaś marta powinna odmówić natychmiast wyjazdu, jeżeli tak bardzo pragnie byc z michałem i poświęcić mu siebie całą, natomiast powinna też patrzeć przez pryzmat pracy i nie żałować, że jedzie. naprawdę to trudne decyzje. a rozdział był bardzo zyciowy.
OdpowiedzUsuń