niedziela, 22 lipca 2012

1. To co dobre dla mnie, musi być dobre też dla ciebie.

Żółty autobus z szarpnięciem zatrzymał się na przystanku. Poprawiając spadającą z ramienia torebkę, szybko z niego wyskoczyłam. Te upały mnie dobijały. Z dnia na dzień było coraz goręcej. Cieszyłabym się z takiej pogody, gdybym miała czas wybrać się z Sandrą nad rzekę, poleżeć na słoneczku i popluskać się w chłodnej wodzie. Ale musiałam pracować. To znaczy nie musiałam, rodzice ciągle mi to powtarzali, ale chciałam się choć trochę usamodzielnić. Za niecałe trzy miesiące miałam się wyprowadzić - do Wrocławia czy do Krakowa, żadna różnica. Zaczynałam prawdziwie dorosłe życie i musiałam zacząć się zachowywać jak dorosła.
Poza tym lubiłam swoją pracę. Od ponad roku opiekowałam się pięcioletnimi bliźniaczkami – Dominiką i Lucyną. Odbierałam je z przedszkola i bawiłam się z nimi dopóki z pracy nie wrócili ich rodzice. Nie robiłam tego codziennie, czasem trzy, czasem cztery razy w tygodniu. Cieszyłam się jednak z tych naszych spotkań. Dziewczynki stały mi się naprawdę bliskie i nie mogłam sobie wyobrazić naszego rozstania jesienią.
- Och, witaj Marto. Szybko przyszłaś. Przepraszam, że tak nagle zadzwoniłam, ale naprawdę muszę wyjść – tłumaczyła się matka dziewczynek. - Zadzwonili do mnie z pracy i muszę jechać. Wczoraj oddaliśmy projekt a dzisiaj okazało się, że jeszcze trzeba coś w nim poprawić. Koszmar po prostu. Praca zajmuje mi coraz więcej czasu. Ale jak tylko to skończę, biorę urlop i jadę na wakacje. A co u ciebie? Jak matura? We wtorek odbierałaś wyniki, prawda? - pani Sielicka zapięła na nogach eleganckie sandałki na obcasach i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Nie mogę narzekać. Wszystko napisałam na powyżej 90%. Jestem strasznie zaskoczona bo wydawało mi się, że poszło mi o wiele gorzej.
- Tobie? Jesteś bardzo zdolna. Gratuluję tak dobrych wyników uściskała mnie i ruszyła do pokoju dziewczynek pożegnać się z nimi.
Uwielbiałam tę kobietę. Odnosiła same sukcesy w pracy, miała cudowną rodzinę i dom, a przy tym miłe usposobienie. Chociaż była stale zabiegana między domem a pracą dla każdego znajdowała czas. Była naprawdę wspaniałą matką. Zabierała córki na długie spacery, do kina, na plac zabaw. Jeździła z nimi na wakacje do swoich rodziców mieszkających w Sopocie. Była też bardzo dobrą kucharką. Często wyprawiała przyjęcia dla znajomych swoich i męża, przygotowując na nie góry jedzenia.
Była dla mnie swoistym wzorem do naśladowania. Chciałam być kiedyś taka jak ona. Mieć idealne życie, kochającą rodzinę. Byłam szczęśliwa jako nastolatka, miałam nadzieję, że ten stan się nigdy nie zmieni.

Wieczorem przyjechał do mnie Michał, moja prawdziwa wielka miłość. Pierwsze pół godziny spędziliśmy w kuchni na obowiązkowej rozmowie z moim tatą finansistą. Michał studiował ekonomię w rodzinnym Poznaniu i mój ojciec go po prostu uwielbiał. Michał mógłby być nawet zwariowanym kibolem albo nałogowym alkoholikiem, grunt, że rozumiał co mówią do niego liczby.
Nie rozumiałam pasji dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Przysłuchiwałam się ich rozmowie i obserwowałam wypieki na ich twarzach. Byli podobni do dzieci opowiadających sobie o swoich najnowszych zabawkach.
- No już dobrze, córeczko. Widzę, że nie możesz się doczekać, kiedy wypuszczę Michała. Idźcie, idźcie. Wiem, że macie własne sprawy.
Ustawiłam na tacy dzbanek soku, szklanki i paluszki i ruszyłam za Michałem do mojego pokoju. Usiadłam na fotelu naprzeciwko niego i wpatrywałam się w niego z szerokim uśmiechem.
- No co się stało. Widzę, że chcesz mi o czymś powiedzieć.
- Nie, wcale nie chcę.
- To co się tak uśmiechasz?
- Bo jestem szczęśliwa.
- Tak po prostu? - spytał podejrzliwie.
Wcale mu się nie dziwiłam, że trochę obawia się mojego szerokiego uśmiechu. Czasami miewałam naprawdę szalone pomysły. Ale tym razem to nie było to.
Usiadłam mu na kolanach i zarzuciłam ramiona na szyję, przytulając mocno.
- Tak po prostu. Mam ciebie, Sandrę, wspaniałą pracę, a niedługo zaczynam wymarzone studia.
- No właśnie.
- Co się stało? - spytałam widząc jego nietęga minę. - Michał, błagam, nie zaczynaj. Wystarczy mi, że już z Sandrą nie mogę pogadać o studiach bo zaraz się obraża, że chcę ją zostawić. Naprawdę chciałbyś, żebym została w domu? Proszę, nie podcinaj mi skrzydeł.
- W Poznaniu też są szkoły wyższe. Dlaczego musisz wyjeżdżać?
Zeszłam z jego kolan i nalałam sobie soku. Stałam odwrócona do niego plecami, pijąc powoli. Dlaczego chciał się ze mną kłócić? Od zawsze wiedział, że chcę wyjechać na studia z rodzinnego miasta. Spróbować nowego życia. Wykształcenie było dla mnie bardzo ważne, nie chciałam iść na pierwszy lepszy uniwersytet, byleby tylko był blisko domu. Razem z Sandrą spędziłyśmy naprawdę mnóstwo czasu przeglądając oferty różnych szkół wyższych i wybrałyśmy najlepsze dla siebie.
- Jeszcze jest czas, możesz zmienić...
- Słucham?! - Nie mogłam w to uwierzyć. - Jak możesz być takim egoistą?
- Ja jestem egoistą? Ja, w przeciwieństwie do ciebie, myślę o nas. Nie tylko o sobie.
- Jak możesz. Przecież wiesz, jakie to dla mnie ważne.
W oczach stanęły mi łzy. Nie znosiłam kłócić się z Michałem. Kochałam go, ale w takich momentach naprawdę mnie ranił. Zawsze miał ognisty temperament, a kiedy się zdenerwował był wręcz okrutny.
- Co jest dla ciebie takie ważne? Wyjazd z Poznania, tak?! I myślisz, że to nic nie zmieni?
- Oczywiście, że nie.
Próbowałam się uspokoić. Gdybym teraz jeszcze ja zaczęła rzucać oskarżeniami, mała sprzeczka przerodziłaby się w gigantyczną kłótnię.
- Nie bądź naiwna.
Podniósł z podłogi swój plecak, zarzucił go na ramię i wyszedł. Usłyszałam jak trzaska drzwiami wejściowymi. Jak dobrze, że mamy nie było w domu. Nie chciałam, żeby była świadkiem naszych kłótni. Ona, jako jedyna z mojej rodziny, nie lubiła mojego chłopaka. Uważała, że jest za bardzo zaborczy i że próbuje mnie sobie podporządkować.
Może faktycznie tak było? Ale przecież ja mu na to nie pozwalałam. Podjęłam decyzję, wiedziałam, że dla mnie najlepszą, i nie miałam zamiaru jej zmieniać.

Następnego dnia od rana zajmowałam się Dominiką i Lucynką. Dziewczynki cały czas chciały się bawić, jeść i znowu bawić, nie miałam więc czasu żeby myśleć o kłótni z Michałem.
Kilka razy tylko sprawdziłam telefon czy aby nie dzwonił do mnie.
Nie dzwonił. Ale ja też nie miałam zamiaru. Ciągle jeszcze byłam na niego zła. Ja, w przeciwieństwie do niego, wierzyłam w nas. Kochałam go tak bardzo, że wiedziała, byłam tego pewna, że rozłąka nic między nami nie zmieni. Moglibyśmy się przecież odwiedzać raz w tygodniu, na zmianę. Raz ja przyjeżdżałabym do niego, raz on do mnie.
W południe zabrałam moje podopieczne na spacer do parku. Kiedy te bawiły się na huśtawkach, zadzwoniłam do Sandry i wyżaliłam jej się. Jak zwykle rozmowa z nią mi pomogła. Żałowałam, że nie porozmawiałyśmy wcześniej.
- Nie możesz pozwolić, żeby cię do czegokolwiek zmuszał. Kocha cię i chce cię mieć przy sobie. Ale to nie powód, żeby żądać od ciebie takiego poświęcenia. Nie słuchaj go, nie zmieniaj decyzji.
- Nie chcę być z nim skłócona, fatalnie się z tym czuję. Ale sama nie wiem jak mam go przekonać, że to nic między nami nie zmieni.
- Wytrzymaj jeszcze trochę. Kiedy zrozumie, że nie zamierzasz mu się podporządkować, ustąpi. Nie zostawi cię z takiego powodu. A kiedy zaczniecie studia obydwoje będziecie tak zajęci nauką, że nawet nie zauważycie kiedy nadejdzie weekend i znów się spotkacie.
- Kocham cię, wiesz? Co ja bym bez ciebie zrobiła.

- Na pewno wielu rzeczy być nie zrobiła – zaśmiała się Sandra. - Słuchaj, muszę kończyć. Za pół godziny przychodzi do mnie ta dziewczynka, którą mam uczyć.

- Spotkamy się jutro, ok?
- Tak, pewnie. Pa.
Kiedy odprowadziłam do domu dziewczynki czekał na nas ich ojciec. Chciałam się pożegnać i wracać do siebie, ale pan Sielicki poprosił mnie, żebym jeszcze chwilę zaczekała. Chciał pomówić ze mną razem z żoną. Wystraszyłam się, że chcą mnie zwolnić. Przecież niedługo i tak miałam odejść, a oni będą musieli znaleźć nową opiekunkę. Równie dobrze mogliby już teraz kogoś zatrudnić na stałe.
Zdenerwowana siedziałam na sofie w salonie czekając na powrót mojej pracodawczyni. Nie chciałam rozstawać się z ta rodziną. Nie tak szybko.
- Dziękuję, że zaczekałaś.
Pani Sielicka przywitała się ze mną, jak zwykle, uściskiem. Razem z mężem usiedli naprzeciwko mnie. Uśmiechali się przyjaźnie, więc nabrałam otuchy. Gdyby chcieli się mnie pozbyć chyba by się tak nie cieszyli?
- Pamiętasz, mówiłam ci wczoraj, że ta ciągła praca mnie dobija i koniecznie muszę wyjechać gdzieś na wakacje. - Pokiwałam głową. - Ja i Paweł rozmawialiśmy z naszymi przełożonymi i udało nam się wziąć trochę wolnego.
- Mówiąc trochę, moja żona ma na myśli trzy tygodnie.
- To wspaniale – szczerze się ucieszyłam.
Ci ludzie ciężko pracowali cały rok, należał im się wypoczynek. Wprawdzie przez ten czas ja zostanę bez zajęcia, ale w końcu trzy tygodnie to nie tak długo.
- W tym roku postanowiliśmy jednak wyjechać gdzieś za granicę – kontynuowała pani Sielicka. - Moja przyjaciółka jeszcze z czasów studiów mieszka w Hiszpanii. Wyszła tam za mąż, ma męża i dzieci. W tym roku planują przyjechać do Polski, odwiedzić rodzinę. Zaproponowała, żebym ja, Paweł i dziewczynki zamieszkali przez ten czas w ich domu.
- Ale to nie wszystko – Paweł posłał uśmiech swojej żonie. - Pomyśleliśmy, że dobrze by było, gdybyś pojechała z nami.
- Ja?
- Tak. Zajmiesz się dziewczynkami kiedy będziemy chcieli wyjść do baru czy teatru. Poza tym dom jest duży, szkoda byłoby nie skorzystać i nie zabrać kogoś jeszcze.
Nie mogłam w to uwierzyć. Wakacje w Hiszpanii? W dodatku za darmo?
- Nie wiem jak mam państwu dziękować.
Bałam się, że zaraz się rozpłaczę. Bardzo łatwo się wzruszałam.
- To my ci dziękujemy za ten czas, który spędzasz z naszymi skarbami – moja pracodawczyni usiadła obok mnie i mnie uściskała. - To jak, jedziesz z nami?
- Pewnie, że tak.
Nagle drzwi otwarły się i do salonu wpadły rozkrzyczane Dominika i Lucynka, rzucając mi się na szyję.
- Lucyna, Dominika – upomniała je matka. - To nieładnie podsłuchiwać.
- Hurra! Marta jedzie z nami!
- I będziesz się z nami bawiła caaaały czas!
Uśmiechnęłam się i ucałowałam je obie. W tej chwili nie myślałam już o problemach pomiędzy mną z Michałem.

Jak tu się smucić, kiedy czekały mnie wakacje w Hiszpanii?



***



Całą akcję mam już zaplanowaną. To pierwsze opowiadanie w którym nie pojawi się żadne element fantastyczny. Taki zakaz sobie dałam. Tylko że teraz mam problem czym by tu zainteresować czytelnika.

Postawiłam na wyrzuty sumienia, psychikę i nietendencyjne radzenie sobie z własnymi błędami. Co z tego wyniknie, okaże się.

2 komentarze:

  1. pierwszy rozdział i brak komentarzy? to aż dziwne. W każdym bądż razie mnie się podobało. osobiście już nie lubię michała za to, że jest egoistą. a marta, mówiąc szczerze, jest naiwna. Żyłam w związku na odległość przez pół roku (nie licząc tego, jak mój były jeszcze mieszkał w swoim mieście) później pojechał do wojska i wiadomo, że rzadko wracał do domu. Nie wypaliło niestety i się rozstaliśmy. dlatego nie wierzę, by miłość marty i michała przetrwała. ide czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Understand undoubtedly that that's a important point. They've watched the news and they've seen that solar panels and windmills can power streetlights, but they're skeptical that they can meet their needs without industrial-sized equipment (which will
    require a whole lot of paperwork with your government,
    subdivision, etc. In addition, the schools have a new educational tool to help introduce children to green energy.


    Here is my web-site Solaranlagen

    OdpowiedzUsuń